Rozdział 4.
/Dom pracy
twórczej Afromental/
*Punkt
widzenia Dziamasa*
Od
tego całego koncertu Wojtek się dziwnie zachowuje. Zawsze jak
wspominamy o koncercie, lub o tych dziewczynach, to robi się jakiś
nie swój. Normalnie go nie poznaję, ani się nie śmieje, a nawet
głupie zachowania mu przeszły trochę.
Postanowiłem
zagadać do Śniadego, on zawsze ma z nim dobry kontakt i wie co się
z nim dzieje.
Z
rozmowy z nim dowiedziałem się, że bardzo polubił tą Roksanę,
czy jak tam ona się nazywała. Podobno nawet dał jej swój numer i
dopisał, że ma śmiało zadzwonić. Ale minął już tydzień a ona
nie zadzwoniła i Wojtuś jest załamany.. Natomiast Aleks jest
zupełnie inny, tak jakby cieszył się z życia, ja nie wiem co już
się z nimi dzieje. Kryzys wieku średniego, czy co.. Takie mają
wahania nastrojów jak kobiety w ciąży. Czasem nie idzie z nimi
wytrzymać. Najgorzej jak jeden i drugi złapią takie zawiechy i
patrzą się w jeden punkt na ścianie. Nawet mówienie, że mamy
zimne piwo w lodówce nie pomaga..
-Ej,
Grzechu! Chodź na chwilę..
-Tak
Torres?
-Musimy
pogadać.-podszedłem do niego, usiedliśmy na sofie-No bo z tym numerem do tej laski to było tak, że ja
wrzuciłem karteczkę do jej torby.. Tylko, że karteczka była w
papierku od cukierka i ona opierdzieliła mnie, że to nie jest
śmietnik... ii
-I
co?
-No
i może ona ją wyrzuciła, i dlatego taki Wojtek jest.
-Brawo
geniusze. Nie mógł po prostu poprosić o ten numer?
-Wstydził
się.
-Jak
ma się wstydzić to tego nigdy nie robi.. Cały Łozo.. No to trzeba
biedakowi pomóc jakoś.
-Tylko
jak?
-Coś
się wymyśli.. A wiemy przynajmniej co studiują?
-Może
Baron coś wie..
Po
obgadaniu sprawy z Baronem wiedzieli tyle, że Lidia studiuje
pedagogikę i że dziewczyny chodzą razem na jakieś zajęcia
dodatkowe z Arabistyki. Więcej Aleks nie wiedział, bo już więcej
z Lidką się nie widział. Już cały zespół włączył się w
ratowanie Wojtka. Każdy odnowił swoje kontakty z rodziną, a w
szczególności z bratankami i siostrzenicami, którzy byli mniej
więcej w wieku dziewczyn.
Tomson
dowiedział się, że profesor od Arabistyki jest muzułmaninem i
nazywa się Sahbist Hamadist, a jego zajęcia odbywają się we
wtorki i czwartki o 15 na jednej z warszawskich uczelni.
Po
skonsultowaniu tego ustalili, że w najbliższy wtorek Torres z
Baronem udadzą się na te zajęcia i postarają się pogadać z
dziewczynami.
Wojtek
był tak nieobecny, że nawet nie zauważał jak chłopaki rozmawiali
bez niego.
Nadszedł
wspomniany wtorek.
Jest
przed 15, dziewczyny spotkały się przed budynkiem i zaczynały się
zbierać na zajęcia. Roksany nie było, ponieważ leżała
chora w domu. Nagle Julka łapie Lidkę za ramię i krzyczy:
-Olej!OLEJ!
Jakiś Turek i gościu w dredach do nas machają!-i wskazuje palcem
na Torresa i Barona
-Julka,
spokojnie.-i Lidka zorientowała się kto idzie w ich stronę-Dobra!
Jak wyglądam!?-powoli zaczynała panikować
-Dobrze
jest, albo czekaj..-i w tym momencie Jagoda potargała włosy Lidki
-kiedyś
Cię zabiję-wypowiedziała przez śmiech szeptem Lidia i szybko
spróbowała ogarnąć włosy
-Cześć
dziewczyny!-powiedział Torres
Baron
nie wiedząc jak przywitać się z Lidką trochę się zmieszał i
powiedział
-Siema
laski, i witaj Olka-niespodziewanie posłał jej ładny uśmiech
-eee
cześć, cześć Alek-i odwzajemniła uśmiech-a co Wy tu właściwie
robicie?
-Noo
bo my sprawę do Was mamy..
-ej,
Olej, ja wiem, że ty chcesz porozmawiać sobie ze swoim chłopakiem
w dredach i Turkiem, ale jak za 2 minuty nie zjawimy się na
zajęciach to prof. Hamadist nas zabije..-powiedziała Julka
przerywając Torresowi.
-Jeżeli
dobrze usłyszałem, to nie jestem „Turek” tylko Torres, miło
mi-z uśmieszkiem powiedział-a chłopak w dredach to Baron-dodał
-jeżeli
wyglądasz jak Turek to dla Julki zawsze będziesz
Turkiem-powiedziała Jagoda
-hahahahahahaha,
no niech jej będzie
-Hmm..
to Wy idźcie na zajęcia, my poczekamy. -Baron próbował coś
wymyślić
-Ja
mam lepszy pomysł. Nie idę na zajęcia. Powiem mu potem, że byłam
u Roksany bo chora jest. A Wy?-spytała Lidka
-Ja
z Julką idę, przecież wiesz, że my nigdy nie opuścimy tych
zajęć, a Ty Jagoda?-powiedziała Marta
-Idę
z Wami, chcę porozmawiać z naszym kolegą Chorkim na temat
zachowania higieny osobistej w czasie Ramadanu, trochę brzydko od
niego pachnie.
*Punkt
widzenia Barona*
Mam
trochę wyrzuty sumienia, że młoda nie idzie przez nas na te
zajęcia. No ale jest dorosła, a ja nie jestem jej ojcem. Ale i tak
czuje się za nią odpowiedzialny, nie wiem czemu, ale tak jest.
Pojechaliśmy
do domu pracy twórczej i w samochodzie już mniej więcej
wyjaśniliśmy jej jaka jest sytuacja. Gdy dotarliśmy Wojtasa nie
było. W sumie to i nawet dobrze. Wchodzimy i Śniady oczywiście
musiał coś palnąć:
-Ooo
widzę, że Baron już wrócił ze swoją zbuntowaną dziewczyną i
Torresem, to co robimy?
Zauważyłem,
że Lidka delikatnie się czerwieni.
Postanowiłem na to nie reagować.
Zaczęliśmy
ustalać co byłoby dla nich najlepsze, znaczy dla Roksany i Łoza, i stwierdziliśmy, że
dziewczyny przyjdą na imprezę urodzinową Śniadego. Nie, nie jest to
niespodzianka, bo Śniady o wszystkim wie. Przed nim nie da się nic
ukryć. Przez cały czas jak mówiłem do niej, to używałem jej
drugiego imienia Olka, chłopaki się gubili do kogo mówię, ale po
jakimś czasie też tak do niej mówili.
Dałem
Olce mój numer i powiedziałem, że jeszcze szczegóły omówimy
potem. Zaproponowałem, że odwiozę ją do domu, ale zdecydowała,
że mam ją zawieźć do Roksany.
Zawiozłem
ją całą i zdrową, pożegnaliśmy się i wyszła.
Jest już 4 rozdział :) jakieś komentarze?
kocham tego bloga :D
OdpowiedzUsuńdziękuję, lepiej się będzie pisało ze świadomością, że chociaż ktoś będzie to czytał :>
OdpowiedzUsuńJa czytam. ;D
OdpowiedzUsuńSuper piszesz, czekam na kolejny i zapraszam do siebie http://afromental-life-story.blogspot.com/ ;D
OdpowiedzUsuńWĄTEK ZAJĘĆ Z ARABISTYKI?! UWIELBIAM♥
OdpowiedzUsuń