Rozdział 5.
Lidia wróciła do
domu. Tata od razu zaczął wypytywać się kim był ten chłopak w
czapce. Pewnie ich widział. Osłupiała Lidia powiedziała, że to
był szef Jagody.. Chyba uwierzył, ale mogła coś lepszego
wymyślić.. nie było czasu. Nie chciała mówić mu prawdy bo
zacząłby się niepotrzebnie martwić. Przygotowała jedzenie dla
psa i zaniosła je pod budę do ogrodu. Dziwne..nigdzie go nie
było..pewnie znów kopał jakąś dziurę. Nigdy to mu się nie
znudzi.
-Iwo! Iwo
buda!-zawołała i umorusany pies od razu się zjawił, merdał
ogonem we wszystkie strony, zaczął ciągnąć ją za nogawkę od
spodni, tak jakby chciał jej coś pokazać. Poszła za nim, z tyłu
ogrodu było już ciemno, wydawało jej się, że coś lub ktoś
przechodzi przez płot i zaczyna uciekać. Iwo nie reagował, więc
pewnie jej się wydawało. -Iwo, do budy.-I odeszła do domu.
Wzięła prysznic,
położyła na łóżku, włączyła laptopa i przy okazji sprawdziła
czy ktoś do niej nie dzwonił. Miała 2 wiadomości. Pierwsza była
od Roksany: Hej, przepraszam,
nie wiem co mnie napadło.
Druga była od nieznanego numeru i bardziej przykuła jej uwagę:
Dobry
wieczór Pani :) Miałaś zadzwonić, zapomniałaś? Aleks.
Zapomniała.
Na śmierć zapomniała, wyleciało jej to z głowy. Miała zadzwonić
i ustalić co z urodzinami Śniadego. Odpisała:
Ojj...
zapomniałam, wybacz ;) spotkałam dziś Śniadego i co nieco
poustalaliśmy. Zaprosił oficjalnie nas z osobami towarzyszącymi,
znaczy mnie i 3 kumpele.. A jak Łozo? Po
niecałej minucie odpisał:
Jakoś
się trzyma.. może się spotkamy? Jeszcze przed urodzinami, tak żeby
pogadać :)
Ok
:) jutro mam wolne popołudnie
Przyjechałbym
po Ciebie ale nie wiem gdzie mieszkasz.. więc jak?
Przejdę
się, o 16 przy Hard Rock Cafe?
Tak
jest szefowo :) Miłych snów :)
Hahahahaha.
Nawzajem :)
*Lidka*
No dobra, że Roksana napisze to się spodziewałam, ale Aleks.. I w
dodatku umówiliśmy się jeszcze, jeeeej ale się cieszę, jak
dziecko normalnie.. Tylko co ja mam ubrać? Chyba normalnie się
ubiorę, tak jak na wykłady, bo w sumie nie będę miała czasu się
przebrać.. Dobra idę spać, muszę być wypoczęta na jutro.
Kolejny dzień.
Roksana czuła się lepiej i przyszła na uczelnię, podczas małej
przerwy między zajęciami Lidka powiedziała jej, że kuzyn Jagody
zaprosił je wszystkie na swoją 18-nastkę. Tą wersję miała już
ustaloną z Jagodą, Martą, Julią i Śniadym. W trakcie zajęć
okazało się, że Marta i Julka nie mogą przyjść, bo prof.
Hamadist zadał im jakiś dodatkowy projekt i muszą przeprowadzić
jakieś badania na uczelni. Mają ubrać hijaby lub czadory i
zapisywać reakcję ludzi na ich wygląd. Nie wiem po co, ale na
pewno będzie to śmieszne. Później mają wykonać według zapisek
jakieś diagramy, czy coś, a to jest już o wiele trudniejsze niż
paradowanie w przebraniu po budynku.
Zajęcia się skończyły. Lidka spacerkiem doszła do domu, zjadła
obiad i wyszła na spotkanie. Szła spokojnie rozmyślając o tym, na
jakie tematy będzie rozmawiać z Alkiem. W dniu koncertu pytał ją
o szkołę, muzykę, znajomych i inne duperele...tak, muzyka była
najlepszym tematem.
Gdy była już w pobliżu kawiarni zauważyła zbiegowisko.
Rozpoznała fanki..o nie. Tylko nie one. Fakt, była jedną z nich,
ale wiedziała, że jak one dopadną idola, to tak szybko go nie
puszczą. Baron chyba ją zauważył, rodał jeszcze parę autografów
i przeprosił dziewczyny. Podbiegł do Lidki, szybko ją przytulił i
powiedział, że muszą uciekać. Zdziwiona dziewczyna chyba się
domyślała.. zza fankami stali paparazzi.
*Lidka*
Aleks złapał mnie za rękę i zaczął biec truchtem.
-Dobrze biegasz?-zapytał
-Tak nawet, a co?
-To migiem do tego czarnego samochodu!
-Ok.-w międzyczasie pozwoliłam sobie na zerknięcie za siebie-cała
chmara dziennikarzy biegnie za nami!
-Szybko, skręcaj..
Skręciliśmy i znaleźliśmy się na jakiś blokowiskach.
Odbiegliśmy jeszcze trochę i zrobiliśmy sobie przerwę.
-Jestem za stary na takie ucieczki-stwierdził zmachany Aleks-ale to
była konieczność, tak przynajmniej Cię ochroniłem
-Nie jesteś stary, tylko nie masz za dobrej kondycji. Popracujemy
nad tym. A ochroniłeś mnie przed czym?
-Przed nimi. Na prawdę, jakby dowiedzieli się kim jesteś, albo
gdzie mieszkasz, to łazili by za tobą wszędzie gdzie się da.
-Ołł. To w takim razie dziękuję-i się uśmiechnęłam
-Nie ma za co-też się uśmiechnął-ej, wiesz gdzie jesteśmy? Bo
szczerze mówiąc to ja się trochę zgubiłem..
-Ja też... a gdzie masz samochód?
-Czekaj..biegliśmy do niego i skręciliśmy..więc gdzieś
tam-wskazał dłonią kierunek-mogą być tam dziennikarze.. chyba,
że podejdziemy spacerkiem jak gdyby nigdy nic, może nas jakimś
cudem nie zauważą
-Jak tak chce szef, to możemy tak zrobić
-No to chodź
Po drodze rozmawialiśmy o różnych rzeczach, teraz Alek opowiadał
trochę o sobie, o jego zainteresowaniach..
-Ej, grasz na gitarze, nie?-zapytał
-Taak, przecież widziałeś, wtedy przed koncertem grałam.
-To fajnie.-widać było, że to go zadowoliło.
Na końcu ulicy gdzie stał jego samochód była grupka fotografów.
Zaryzykowaliśmy podchodząc ostrożnie. I w momencie otwierania
drzwi ktoś nas zauważył. Banda ludzi z aparatami biegła w naszą
stronę. Szybko wsiedliśmy i odjechaliśmy. Aleks zatrzymał się na
podjeździe jakiegoś domu. Nie był to dom pracy twórczej,
poznałabym go.
-No to tu będziemy bezpieczni-oznajmił, wysiadł. Też wysiadłam.
-Szefie, a mogę wiedzieć gdzie jesteśmy?
-Pod moim domem. Jeszcze żaden dziennikarz, ani fotograf się tu nie
zjawił. Zapraszam-i ruszyliśmy w stronę drzwi wejściowych.
Weszliśmy, mieszkanie miał ładne, nawet skromne. Podobało mi się.
Zapytał się czy chcę coś do picia, zdecydowaliśmy się na
zrobienie kawy. Usiedliśmy na sofie w salonie, Aleks puścił jakiś
film. Tyle, że my zamiast oglądać nadal rozmawialiśmy.
*Baron*
Mogłem rozmawiać z nią przez całe życie i nadal nie zabrakłoby
nam tematów. Jak nie życie prywatne to muzyka, jak nie muzyka to
jeszcze inne rzeczy. Rozmawialiśmy o wszystkim. Z jej opowieści
wywnioskowałem, że z jej kumpelami jest niezła zabawa. I ten jej
dziwny profesor od Arabistyki. Ten gościu mnie przerażał.
Opowiadała, że on potrafi przerwać wykład w połowie
wypowiadanego zdania i zacząć się modlić. Wtedy one w śmiech, a
on po modlitwie robi kazanie na temat tolerancji religijnej. Nawet
spytałem się czemu chodzą na te zajęcia, zaśmiała się i
powiedziała, że to ich wspólne marzenie z czasów gimnazjum. Dalej
wolałem nie wnikać. Zaczęliśmy rozmawiać o urodzinach Śniadego.
Roksana myśli, że idzie do jakiegoś kuzyna kumpeli, Julia i Marta
nie przyjdą bo ten ich profesorek coś wymyślił.
-Ola?
-Tak?
-Kto z kim przychodzi na urodziny? No bo wiesz.. Roksana będzie z
Łozem, a Jagoda?-bałem się spytać o to z kim przyjdzie ona
-Albo weźmie jakiegoś kolegę, albo pójdziemy razem, bo ja idę
sama.-uff
-To może pójdziesz tam ze mną?-zapytałem
-Jeżeli szef chce, to tak-odpowiedziała
-Oczywiście, że chcę.
Wymieniliśmy się uśmiechami. Zrobiło się późno i moja znajoma
musiała zbierać się do domu. Zaproponowałem odwózkę, zgodziła
się.
W sumie ode mnie do niej nie było tak daleko.. tylko jakieś 2km. To
dobrze. Dojechaliśmy..zatrzymałem samochód za drzewem, tak aby z
okien nie było widać kto przyjechał. Tym razem odważyłem się i
przytuliłem ją na pożegnanie. Wyszła, pomachała jeszcze i
ruszyła w stronę domu. Poczekałem aż wejdzie i dopiero wtedy
odjechałem. Byłem zadowolony z dzisiejszego dnia.
Gdy wróciłem pod moim domem czekał Tomson.
-A Ty gdzie się szlajasz?
-Ja? Ja dbam o swoje relacje z płcią piękną, a co?
-Z Olką byłeś?-spytał, ale i tak znał odpowiedź
-Tak.
-I jak się układa?
-Jak na razie bardzo dobrze. A Ty co tu robisz?
-Tak wpadłem pogadać o Wojtasie, wejdziemy?
-Chodź.-Weszli do domu
-A co z nim?
-Coraz gorzej, może wytrzyma do urodzin, ale trzeba zabrać go na jakiś melanż.
-Dziś?
-Możemy.
-No to jazda.
Pisanie go trochę się przeciągnęło, no ale są wakacje.. :) Komentarze nadal są mile widziane i bardzo motywują :>